Ludzie widząc nas oburzają się , robią głupie miny, śmieją nieraz, zaczepiają itp. Ja i Daria nie robimy nic złego . ! Każdy z nas ma prawo do przytulania się jak i całowania, a co najważniejsze do miłości. My tego nie ukrywamy , że jesteśmy razem, bo nie widzimy nic w tym złego a tym bardziej nie krępuję nas to. To nie
Kto sam się nie szanuje, tego inni szanować nie będą - Paulo Coelho. Zgaduję bez czytania, że dotyczy to każdego człowieka niezależnie od płci czy wieku. Chcesz aby ktoś cie szanował to sam się szanuj, bądź asertywny a nie agresywny kiedy trzeba i tyle. Kto nie ma takiego charakteru może to wyćwiczyć.
Gdyby nowe prawo weszło w życie, m.in. Donald Tusk musiałby ujawnić szczegóły majątku swojej żony. Okazuje się, że Tuskowie mają rozdzielność majątkową od 2017 r. Wtedy wszystkie
Temat: Dlaczego do Polaków nie dociera/ nie szanują tego że Marinella B.: Jan O.: Marinella B.: Jan O.: Ruskie hopsztosy Nie wiem, co to oznacza, ale po tym, jak na innym forum nazwał mnie kiedyś pan kacapką, to już żadne obrazy mnie nie dziwią. Hopsztosy - to slangowe i oznacza bzdury. Mój ojciec był Polakiem, a moja mama Rosjanką.
Nawet w zdrowych małżeństwach zbudowanych na zbożnych zasadach mężowie i żony nieuchronnie będą napotykać problemy i różnice, które prowadzą do kłótni i konfliktów. Niektóre typowe obszary problemowe obejmują: Finanse. Kwestie finansowe są jednym z najczęstszych źródeł konfliktów w parach.
Warto tez spytać, dlaczego, choć prawo na to pozwala, mężczyźni nie biora sobie masowo nazwisk żon. Zaproponowalabym też kobietom, które się na mnie oburzają eksperyment: niech zaproponują mężom, że po 20 latach z ich nazwiskiem oboje przejadą teraz na 20 lat na ich nazwiska panieńskie.
U8NHjh. Mama na pełny etat wyjaśnia, dlaczego częste korzystanie z telefonu – choć może wydawać się mocno przesadzone – jest w rzeczywistości duże szanse, że czytasz te słowa na swoim najlepszym cyfrowym przyjacielu: smartfonie. Niezależnie od tego, czy siedzisz teraz w samochodzie czekając, aż zabłocony synek skończy trening piłki nożnej, czy może chwytasz kilka dodatkowych minut, by połknąć kawę między spotkaniami – te skrawki czasu spędzone na czytaniu albo pisaniu z kimś są bardzo czy zdrowa odskocznia?Dzięki tym gadżetom kieszonkowych rozmiarów jesteśmy w stanie szybko (i łatwo) wskoczyć i wyskoczyć z naszego „społecznościowego” życia. Wciąż pozostajemy jednak w kontakcie ze znajomymi, rodziną i resztą świata, próbując jednocześnie wypełniać niezliczone role tak dobrze, jak tylko jest także druga strona medalu: możemy tak bardzo pogrążyć się w naszych telefonach, że zasłonią one prawdziwe życie. Dla wielu z nas wyjście z domu bez komórki jest źródłem palpitacji. W którym miejscu przebiega granica?Czytaj także:Bez telefonu i internetu kilka dni? To możliwe. I jakie inspirujące!Czas spędzany przez dorosłych przed ekranem telefonu jest przedmiotem dyskusji w niemal każdym amerykańskim domu. Dla przykładu weźmy Jessicę (mamę trójki dzieci na pełen etat) i jej męża, który zaniepokoił się jej „uzależnieniem” od smartfona. Jessica postanowiła więc napisać do niego poruszający list otwarty, w którym wyjaśniła swoją zażyłość z telefonem:„Trajektoria mojego czasu czuwania – jako mamy na pełny etat – jest inna. Nie rozmawiam z dorosłymi regularnie, jeśli w ogóle, a moim jedynym towarzystwem jest maluch, który uczy się chodzić, drugi – ząbkując. I jeszcze pies”. Jessica wyjaśnia, w jaki sposób jej nowe życie w domu doprowadziło ją do poczucia samotności i izolacji. „Nawet kiedy rozmawiam stojąc w kolejce do kasy, czuję się tak dobrze”.Internetowe wsparcieMamy w internetowych grupach wsparcia naprawdę rozumieją, przez co że spędzanie czasu z dziećmi jest jednocześnie przywilejem i błogosławieństwem, wszyscy potrzebujemy czasu z innymi. Kobiety z wirtualnych grup wsparcia dla mam dodawały Jessice otuchy, tłumacząc np., że wypluwanie warzywnych (i z taką miłością przygotowanych) posiłków jest u dzieci całkowicie normalne. Podpowiadały też, jak pozbyć się markerowej twórczości artystycznej ze mówi, „internetowe grupy mam były moją ostatnią deską ratunku… Te kobiety zmieniły moje życie, mimo że nie spotkałyśmy się na żywo. One naprawdę rozumiały, po jakiej ścieżce idę”.To są korzyści, których jej pracujący mąż może nie być świadomy – on po prostu nie wie, jak czuje się mama w domu przez cały dzień. „To, z czego nie zdajesz sobie sprawy… to… jak trudno było mi przystosować się do tego nowego życia, nowej roli i jak nieadekwatnie do tego czasami się czuję. Miło jest usłyszeć, że robię coś dobrze i potrzebuję, by mówił mi to ktoś obcy – z mojej wirtualnej wioski”.Czytaj także:Facebookowe grupy wsparcia dla małżeństw coraz popularniejsze!Używam telefonu, by uciekać od rzeczywistości czy raczej pomóc sobie przez nią przebrnąć?Z jej punktu widzenia smartfon nie jest uzależnieniem, ale antidotum. Jessica przystosowuje się do ery, w której tak często nie możemy widzieć na żywo naszych krewnych, przyjaciół i mentorów, wciąż jednak czując ich wsparcie lub przyjmując od nich rady. Co więcej, pracujące mamy mogą podobnie odbierać zalety płynące z korzystania ze smartfona – telefony pozwalają im być blisko dzieci nawet, jeśli nie ma ich nie powinnyśmy tak szybko oceniać mam, w zamian za to wykorzystując czas na refleksję o własnej zażyłości z telefonem? Zadaj sobie pytanie: używam telefonu, by uciekać od rzeczywistości czy raczej pomóc sobie przez nią przebrnąć?
Uważam, że powinnaś rozstać się z tym mężczyzną. To toksyczny związek, w którym nie jesteś szczęśliwa. Twój mąż nie szanuje Cię i nie traktuje tak, jak powinien. Nie możesz pozwolić na to, aby znęcał się nad Tobą psychicznie ani tym bardziej żeby Cię bił. Taka sytuacja jest niedopuszczalna. Najlepszym rozwiązaniem będzie zerwanie tej relacji, powinnaś pójść swoją drogą i ułożyć sobie życie z nowym mężczyzną, który pokocha Ciebie i Twoje dziecko, będzie Was szanował i otoczy ciepłem i miłością. Twój mąż powinien porozmawiać z psychologiem, jesli będzie agresywny wobec Ciebie lub będzie Cię prześladował lub nękał czy zastraszał, możesz powiadomic policję. Pamiętaj, że najwazniejsze jest zdrowie i szczęście Twoje i Twojego dziecka. Podaję Ci numery telefonów, pod które możesz zadzwonić i zasięgnąć porady jak postępować w takiej sytuacji: CENTRUM PRAW KOBIET tel. 022 652 01 17 w godz. - DLA KOBIET tel. 022 635 93 92 Wsparcie Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny poniedziałek - piątek w godz. – DLA KOBIET W CIĄZY I MATEK MAŁYCH DZIECI tel. 022 635 10 11 poniedziałek - piątek w godz. - # Biuro interwencji tel. 022 635 30 92 w godz. - DLA OSÓB W TRUDNEJ SYTUACJI ŻYCIOWEJ tel. 022 828 12 95 Biuro Porad Obywatelskich poniedziałek w godz. - wtorek - piatek w godz. - Powodzenia!
Transkrypcja audio “Drogi Pastorze, co ma na myśli apostoł Piotr gdy pisze, aby mężowie postępowali względem swych żon “z wyrozumiałością jako ze słabszym rodzajem niewieścim, (słabszym naczyniem)”? Co to znaczy, że kobiety są tym “słabszym naczyniem”? Czy chodzi słabość fizyczną, emocjonalną czy duchową? A może jeszcze coś zupełnie innego?”. Posłuchajmy odpowiedzi pastora Johna. Zacznijmy od dosłownego tłumaczenia wersetu, którego dotyczy pytanie, czyli 1 Listu Piotra 3:7. Oto sposób, w jaki ja bym go przetłumaczył: Podobnie wy, mężowie, żyjcie ze swoimi żonami umiejętnie [w oryginale nie ma „ze swoimi żonami”, ale jest to implikowane przez sformułowanie „żyjcie z nimi”, okazując im szacunek jako słabszemu naczyniu kobiecemu i jako tym, które współdziedziczą łaskę życia [co rozumiem jako życie wieczne ze względu na użycie słów łaska i życie w 1 Piotra 1:3 i 1 Piotra 1:13], aby wasze modlitwy nie doznały przeszkód. A więc Piotr mówi do mężów: „Żyjąc z waszymi żonami, rozważcie dwie główne prawdy, które powinniście znać” – innymi słowy, żyjcie „umiejętnie”. Oto, co powinieneś wiedzieć: pierwszy fakt jest taki, że ty, mężu, jesteś silniejszym, a ona jest słabszym naczyniem. I drugi fakt, w świetle którego powinieneś żyć jest to, że dzieli ona z tobą chwałę bycia dziedzicem Boga. Tak więc dwie rzeczy w tym wersecie definiują postawą chrześcijańskiego męża wobec swojej żony: (1) fakt, że nie posiada ona męskiej przewyższające siły, i (2) fakt, że ona dzieli chwałę bycia dziedzicem Boga. To jest bardzo ważne. Nie sądzę, żeby Piotr popełnił tu jakiś błąd lub pisał nieprecyzyjnie. Jej bycie słabszą wydobywa z niego jeden rodzaj szacunku, a jej bycie współdziedziczką chwały wydobywa z niego inny rodzaj szacunku. I te dwa sposoby bycia przyciąganym do tej kobiety przeplatają się, tworząc wyjątkowe chrześcijańskie piękno tego, co Paweł nazywa zwierzchnictwem i uległością. Tak więc dzisiejsze pytanie odnosi się konkretnie do określenia „słabsze naczynie kobiece”. Trzy słowa wymagają wyjaśnienia. Naczynie (co to takiego?), kobiece i słabsze. Naczynie na skarb Zacznijmy od słowa naczynie. Pierwszą rzeczą, którą powinniśmy zauważyć, jest to, że jest ona nazwana słabszym naczyniem, co oznacza, że mąż również jest naczyniem. Mamy dwa naczynia: słabsze i silniejsze. Nie jest ona jedynym naczyniem, on też jest naczyniem, bo ona jest słabszym naczyniem, a on silniejszym. Różnice między mężczyznami i kobietami są zakorzenione w zaprojektowanej przez Boga naturze, nie w grzechu. Prawdopodobnie pierwotnym znaczeniem kryjącym się za słowem “naczynie” było to, że męski organ płciowy jest naczyniem, i że żeński organ płciowy jest pewnego rodzaju naczyniem. Naczynie męskie jest naczyniem dającym, wydającym, a organ żeński jest naczyniem przyjmującym, akceptującym. Tak więc w samym akcie seksualnym, gdzie różnica między mężczyzną a kobietą jest najwyraźniejsza w anatomii, zarówno mężczyźni, jak i kobiety postrzegani są jako różnego rodzaju naczynia. I możesz zobaczyć to znaczenie w 1 Tesaloniczan 4:4. Ale powodem, dla którego mówię, że to jest pierwotne znaczenie, jest to, że nie sądzę, aby było to obecnie najważniejsze założenie w umyśle Piotra. Nie ma większego sensu opisywanie organu płciowego kobiety jako słabszego od męskiego. Co by to w ogóle oznaczało i jaki miałoby to sens w odniesieniu do ich związku? Powinniśmy raczej zobaczyć, jak zmieniło się pojęcie naczynia. Myślę, że ze słowa „naczynie” , zakorzenionego w anatomicznej komplementarności, wyrasta jego uogólnione użycie w odniesieniu do ludzkiego ciała. Ogólnie rzecz biorąc, ciało kobiety jest naczyniem, i ciało mężczyzny jest naczyniem. Powodem, dla którego to mówię, jest 2 List do Koryntian 4:7, gdzie Paweł, po wskazaniu na drogocenność chwalebnej ewangelii, mówi „Mamy zaś ten skarb w naczyniach glinianych”. Tak więc wszyscy chrześcijanie mają ten skarb ewangelii w naczyniach glinianych, „aby wspaniałość tej mocy była z Boga, a nie z nas”. To nie znaczy, że mamy ewangelię w naszych narządach płciowych. Nie takie jest znaczenie. Oznacza to, że mamy ewangelię w sobie, w naszych ciałach. Nasze ciała są świątynią Ducha Świętego, dzięki czemu ewangelia ma moc w naszym życiu, a nasze ciała są kruche i podatne na rozkład. Dlatego uważam, że termin „naczynie” w 1 Piotra 3:7 odnosi się głównie do ciała kobiety. „Podobnie wy, mężowie, żyjcie z nimi umiejętnie, okazując im szacunek jako słabszemu naczyniu kobiecemu” oznacza: życie z osobą, który ma słabsze ciało. Myślę, że to jest główne znaczenie. Silni i słabe Następnie pojawia się słowo kobiece, a wyrażenie to brzmi dosłownie: „jako słabszemu naczyniu kobiecemu”. Celem tego słowa jest zwrócenie uwagi na fakt, że Piotr mówi ogólnie o męskości i kobiecości, lub o mężczyznach i kobietach, a nie tylko o konkretnej żonie, z którą jesteś w związku małżeńskim. Innymi słowy, według Piotra, to właśnie jest prawdziwy, stworzony przez Boga świat mężczyzn i kobiet. Bóg zaprojektował mężczyzn, aby mieli silniejsze ciała, a kobiety zaprojektował tak, aby miały słabsze ciała. Taki jest plan. Taki jest Boży zamysł. To jest część tego, czym naprawdę jest kobiecość. Być kobietą oznacza, poza nielicznymi wyjątkami, być słabszą od mężczyzny. To nie jest przypadkowe działanie natury. To nie jest przypadkowy efekt selekcji naturalnej czy ewolucji. To jest sposób, w jaki Bóg to zaprojektował. I kiedy się zatrzymasz i o tym pomyślisz, to powinno mieć ogromne znaczenie, szczególnie dla chrześcijańskich mężczyzn. Dlatego Piotr zwraca na to szczególną uwagę i mówi: „Mężowie, spójrzcie: Wy to wiecie. Powinniście żyć zgodnie z tą wiedzą. To jest część Bożego planu dla kobiecości i dla męskości. Ona jest tą, która ma słabsze ciało. Weźcie to pod uwagę jako chrześcijanie, kiedy zastanawiacie się nad oddawaniem szacunku waszym żonom”. Natura zaprojektowana przez Boga Teraz skupimy się na ostatnim słowie. To jest słowo, o które szczególnie pytał nasz słuchacz – mianowicie: słabszemu. Zauważyliśmy już, że najbardziej bezpośrednim znaczeniem słowa „słabszy” jest „cieleśnie słabszy” lub „fizycznie słabszy”. U twego boku jest współdziedziczka Boga, zapierająca dech w piersiach cudowna istota ludzka, która będzie jaśnieć jak słońce. Żyjemy w kulturze, która desperacko pragnie, aby to nie była prawda, i znajduje każdy możliwy sposób, aby ukryć tę prawdę i uniknąć jej konsekwencji w relacjach damsko-męskich. Tak więc film za filmem i serial za serialem, próbuje się pokazać kobiety jako tak samo brutalne, tak samo ordynarne, tak samo zdolne do pokonania męskiej siły, jak zrobiłby to jakikolwiek inny mężczyzna. Jakakolwiek myśl, że kobieta mogłaby słusznie i radośnie szukać u mężczyzny siły, która przewyższa jej siłę, jest odsuwana na bok, minimalizowana, zaprzeczana lub wyśmiewana. Tak więc żyjemy w kulturze, która robi wszystko co może, aby schować głowę w piasek i zignorować to, co jest oczywistą prawdą, historyczną i powszechną – mianowicie, że mężczyźni są generalnie silniejsi fizycznie od kobiet. Żyjemy kulturze samozaprzeczenia. Ponieważ cały ten kulturowy wysiłek zaprzeczania temu, co oczywiste, jest odpierany przez fakt, że na Olimpiadzie, w żadnym sporcie kobiety nie rywalizują z mężczyznami;w zawodowej koszykówce istnieje liga męska i liga żeńska;w profesjonalnym golfie jest stowarzyszenie dla mężczyzn i stowarzyszenie dla kobiet;w zawodowym tenisie jest stowarzyszenie dla mężczyzn i stowarzyszenie dla kobiet;98 procent pracowników budowlanych w Ameryce to mężczyźni;88 procent policjantów w Ameryce to mężczyźni;86 procent personelu wojskowego to mężczyźni. I niezależnie od tego, jak bardzo grzeszny szowinizm może to wszystko zainfekować, żadna z tych statystyk nie zmieni się znacząco, jeżeli wszystkie takie grzechy zostałyby usunięte. Te różnice są zakorzenione w zaprojektowanej przez Boga naturze, a nie w grzechu. Przypuszczam, że nasz słuchacz jest bardzo rozważną osobą i kiedy mówię, że słabość odnosi się przede wszystkim do słabości ciała, zdajemy sobie sprawę – biorąc pod uwagę naturę współczesnego świata – że wiemy dziś, iż ciało obejmuje mózg i system hormonalny. A różnice w tych fizycznych narządach i systemach tworzą różnice u mężczyzn i kobiet nie tylko w samych zdolnościach mięśni, ale również na inne sposoby. Wystarczy wpisać w Google (i spróbuj tego): Jaka jest różnica pomiędzy męskim i żeńskim mózgiem? Wystarczy to wpisać w Google, a znajdziesz dziesiątki badań naukowych, które przyniosły niesamowite odkrycia w ciągu ostatnich dwudziestu lat. Ale musimy się gdzieś zatrzymać mierząc się z tym ogromnym tematem, więc pozwólcie, że zakończę. Dziedziczka Boga Skupmy się na tym, co Piotr wydaje się uważać za najbardziej centralne. Piotr koncentruje się na sposobie, w jaki chrześcijańscy mężowie żyją i szanują swoje żony, i mówi on: Mężowie, weźcie pod uwagę, bądźcie skupieni na tej oto wiedzy: ponosicie jako chrześcijańscy mężowie odpowiedzialność i ciężar posiadania przewagi sił w celu ochrony, zaspokajania potrzeb i przeprowadzenia swoich żon przez zagrożenia i wyzwania życia, cały czas zdając sobie sprawę, że u waszego boku jest współdziedziczka Boga, zapierająca dech w piersiach cudowna istota ludzka, która „będzie jaśnieć jak słońce w królestwie [jej] Ojca” (Mateusza 13:43), i która nie będzie ci poślubiona w przyszłym życiu, ponieważ w przyszłym życiu nie ma małżeństw (Mateusza 22:30), ale która stanie przed Królem królów jako jego pełna światła i cudowna poddana. Tak więc, połącz swoją siłę zapewniającą opiekę, ochronę i przewodnictwo z poczuciem zdumienia i podziwu, że dostałeś możliwość tymczasowego życia z dziedziczką Boga. Wykorzystano za zgodą DesiringGod
Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź 1 2011-02-05 10:22:04 Ostatnio edytowany przez dellafi (2011-02-05 12:07:26) dellafi Tajemnicza Lady Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-01-12 Posty: 84 Temat: Na szacunek trzeba sobie zasłużyć?Ciekawa jestem waszego zdania na ten temat .JA osobiście uważam , że szacunek należy się każdej osobie, niezależnie od punktu w jakim się znajduje na mapie swojego rozwoju. Widzę ,że nikt nie ma zdania 2 Odpowiedź przez mariposa 2011-02-05 12:31:05 Ostatnio edytowany przez mariposa (2011-02-05 12:33:14) mariposa Tajemnicza Lady Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-11-07 Posty: 90 Odp: Na szacunek trzeba sobie zasłużyć? Moim zdaniem bezwzględny szacunek należy się każdemu jak się kredyt z szacunku przyznany z niego korzystać jak z bezzwrotnej pożyczki do osiągnięcia dojrzałości. Gdy zaczynamy życie na własny rachunek, to nadal należy nam się ten sam szacunek. Ale zaczyna to działać na innych od tego kredytu bezzwrotnego są odcinane kupony. Musimy się starać, aby nie stracić tego co dostaliśmy niejako obligatoryjnie. Każde postępowanie jest oceniane przez otoczenie w kontekście dobra i zła. Każde zło skutkuje obcięciem naszych zasobów szacunku. I nie dostaniemy już nic za darmo, żeby odrobić to co straciliśmy trzeba jak stracimy wszystko to już nam się nic nie należy. Głupich nie sieją, sami się przychodzi wraz z utratą złudzeń. George Santayana. 3 Odpowiedź przez Kami90 2011-02-05 12:42:34 Kami90 100% Netkobieta Nieaktywny Zarejestrowany: 2009-07-13 Posty: 8,007 Wiek: 24,5 Odp: Na szacunek trzeba sobie zasłużyć? Ja uważam że każdy jest obdarowany od początku pewnym bagażem szacunku i zaufania... i tak szacunek nam się od świata ludzi należy, ale aby inny darzyli nas nim do końca życia, w ciągu naszych doświadczeń, trzeba ten szacunek ciągle i ciągle wypracowywać, bo łatwo go stracić....Jak dorośli ludzie rozpoznajemy dobro i zło, tak więc powinniśmy zdawać sobie sprawę że im więcej zła wyrządzamy tym mnij szacunku otrzymamy, a może nawet tym mnij nam się go "Uśmiechnięci, wpół objęci spróbujemy szukać zgody,choć różnimy się od siebiejak dwie krople czystej wody." W. Szymborska 4 Odpowiedź przez dellafi 2011-02-05 13:04:22 dellafi Tajemnicza Lady Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-01-12 Posty: 84 Odp: Na szacunek trzeba sobie zasłużyć?Dam przykład. Żona kolegi (bawidamek- mało powiedziane),czuje że ją zdradza ale niestety jest "ślepa" i zaprzyjaźnia się z kochanka swojego męża. Oczywiście jako kobieta mądra i "szanująca Siebie " wywala numer babie popalić (spiskuje ze swoją szwagierką żeby TA namówiła swojego chłopaka a szefa mężulka i domniemanej kochanki (czyli mnie) ,żeby ją zwolnił z pracy).Potem oczywiście dumna z siebie i obgaduje MNIE ze swoją przyjaciółeczką jaka to ja jestem pytanie czy powinnam dalej Ją szanować , szanować jej uczucia czy już nie? 5 Odpowiedź przez mariposa 2011-02-05 13:36:58 mariposa Tajemnicza Lady Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-11-07 Posty: 90 Odp: Na szacunek trzeba sobie zasłużyć? Piszesz, domniemanej to zakładam że nie jesteś kochanką.\Musisz zdawać sobie sprawę że Ona podejrzewa Cię o romans z jej mężem, a wtedy kobieta nie mysli bym porozmawiała otwarcie z tą kobietą i nie będziesz miała dylematów. l Głupich nie sieją, sami się przychodzi wraz z utratą złudzeń. George Santayana. 6 Odpowiedź przez dellafi 2011-02-05 13:54:36 Ostatnio edytowany przez dellafi (2011-02-05 13:56:07) dellafi Tajemnicza Lady Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-01-12 Posty: 84 Odp: Na szacunek trzeba sobie zasłużyć? mariposa napisał/a:Piszesz, domniemanej to zakładam że nie jesteś kochanką.\Musisz zdawać sobie sprawę że Ona podejrzewa Cię o romans z jej mężem, Ja bym porozmawiała otwarcie z tą kobietą i nie będziesz miała dylematów. lJa dylematu nie mam , bo z mojego punktu widzenia dalej na szacunek zasługuje ,nie na podziw czy coś ale na szacunek patrząc z twojego punktu "Każde zło skutkuje obcięciem naszych zasobów szacunku."to potencjalne zło (wyrzucenie z pracy, gdybym to ja byla nowym pracownikiem a szef mnie nie znał) , było by powodem do OBCIĘCIA tych zasobów szacunku do Niej .Ciekawa sprawa z tym" a wtedy kobieta nie mysli logicznie." kochanki też logicznie nie myślą , Tylko kierują się emocjami 7 Odpowiedź przez Zazdrosc 2011-02-05 15:48:21 Zazdrosc Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-03-04 Posty: 2,143 Odp: Na szacunek trzeba sobie zasłużyć? Uwazam, ze kazdego nalezy szanowac. Szacunek jednak nie jest rownonaczny z autorytetem. Sh-bam 8 Odpowiedź przez niekochana72 2011-02-05 16:09:59 niekochana72 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-10-10 Posty: 6,862 Wiek: 40 Odp: Na szacunek trzeba sobie zasłużyć? Heh... trudny temat dla DDA. Powiem tak - uważam, że na szacunek trzeba sobie zasłużyć. Postępowaniem, a nie słowami. Szacunku nikt nam nie może odebrać oprócz nas samych. Mój ojciec swoim postępowaniem pozbawił się szacunku juz wiele, wiele lat temu. Nie ma między nami prawdziwej więzi ojciec-córka z oczywistych uważam, że jego zachowanie nie upoważnia mnie do okazywania mu braku szacunku. Bo to świadczy już o mnie jako człowieku, prawda? Już kiedys pisałam, że nieraz największą oznaką szacunku i miłości do drugiego człowieka jest odejście od niego. Pozwolenie mu żyć, tak jak on chce. I tak właśnie powinna zrobić moja mama. Powinna odejść - dla swojego i naszego spokoju. Pozwolić mu zadecydować, co jest dla niego najważniejsze. My, czy alkohol. A pomijając moje prywatne wynurzenia uważam, że okazywanie braku szacunku jest po prostu SŁABE. Nadejdzie czas, gdy uznasz, że wszystko skończone. I to będzie początek. 9 Odpowiedź przez Lupus 2011-02-05 16:55:25 Ostatnio edytowany przez Lupus (2011-02-05 16:56:58) Lupus Zbanowany Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-01-15 Posty: 1,202 Odp: Na szacunek trzeba sobie zasłużyć?NiekochanaNie okazywanie braku szacunku i okazywanie szacunku, to wcale nie to samo. To drugie jest dalej idące. Mogę kogoś nie szanować, ale z grzeczności tego nie na szacunek sobie trzeba zasłużyć. No sorki, ale nie będę szanował jakiejś szuji tylko i wyłącznie z tego powodu, że się przypadkiem jako Homo sapiens urodziła. 10 Odpowiedź przez Alutka131 2011-02-05 17:05:37 Alutka131 Netbabeczka Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-11-20 Posty: 417 Wiek: 37 Odp: Na szacunek trzeba sobie zasłużyć? niekochana72 napisał/a:Heh... trudny temat dla DDA. Powiem tak - uważam, że na szacunek trzeba sobie zasłużyć. Postępowaniem, a nie słowami. Szacunku nikt nam nie może odebrać oprócz nas samych. Mój ojciec swoim postępowaniem pozbawił się szacunku juz wiele, wiele lat temu. Nie ma między nami prawdziwej więzi ojciec-córka z oczywistych uważam, że jego zachowanie nie upoważnia mnie do okazywania mu braku szacunku. Bo to świadczy już o mnie jako człowieku, prawda? Już kiedys pisałam, że nieraz największą oznaką szacunku i miłości do drugiego człowieka jest odejście od niego. Pozwolenie mu żyć, tak jak on chce. I tak właśnie powinna zrobić moja mama. Powinna odejść - dla swojego i naszego spokoju. Pozwolić mu zadecydować, co jest dla niego najważniejsze. My, czy alkohol. A pomijając moje prywatne wynurzenia uważam, że okazywanie braku szacunku jest po prostu się. uważam wprawdzie, iż od momentu narodzin każdej istocie należy się szacunek, człowiekowi także, ale nie należy tego mylić z autorytetem. prawdziwy szacunek zdobywa się czynami i postępowaniem.... Jestem sobą. I tego się trzymam:-) 11 Odpowiedź przez dellafi 2011-02-05 17:12:23 dellafi Tajemnicza Lady Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-01-12 Posty: 84 Odp: Na szacunek trzeba sobie zasłużyć? Lupus napisał/a:NiekochanaNie okazywanie braku szacunku i okazywanie szacunku, to wcale nie to samo. To drugie jest dalej idące. Mogę kogoś nie szanować, ale z grzeczności tego nie na szacunek sobie trzeba zasłużyć. No sorki, ale nie będę szanował jakiejś szuji tylko i wyłącznie z tego powodu, że się przypadkiem jako Homo sapiens ale pojechałeś po bandzie he,he 12 Odpowiedź przez niekochana72 2011-02-05 17:16:07 Ostatnio edytowany przez niekochana72 (2011-02-05 17:17:33) niekochana72 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-10-10 Posty: 6,862 Wiek: 40 Odp: Na szacunek trzeba sobie zasłużyć? Lupus napisał/a:NiekochanaNie okazywanie braku szacunku i okazywanie szacunku, to wcale nie to samo. To drugie jest dalej idące. Mogę kogoś nie szanować, ale z grzeczności tego nie na szacunek sobie trzeba zasłużyć. No sorki, ale nie będę szanował jakiejś szuji tylko i wyłącznie z tego powodu, że się przypadkiem jako Homo sapiens ja to właśnie napisałam Nie okazuję ojcu braku szacunku. Tyle mogę, bez poczucia niesprawiedliwości zrobić. Nadejdzie czas, gdy uznasz, że wszystko skończone. I to będzie początek. 13 Odpowiedź przez Koliber 2011-02-05 17:29:04 Koliber Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-12-29 Posty: 2,458 Odp: Na szacunek trzeba sobie zasłużyć? mysle, ze każdemu sie nalezy szacunek... Takie buty z cholewami... 14 Odpowiedź przez dellafi 2011-02-05 17:52:20 dellafi Tajemnicza Lady Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-01-12 Posty: 84 Odp: Na szacunek trzeba sobie zasłużyć?"Jestem jakaś nie mądrata, nie wiedziałam co to tata"Wytłumaczcie mi to, jeżeli większość uważa że wszystkim należy sie szacunek , to dlaczego mężowie nie szanują żon 15 Odpowiedź przez niekochana72 2011-02-05 18:00:54 niekochana72 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-10-10 Posty: 6,862 Wiek: 40 Odp: Na szacunek trzeba sobie zasłużyć? dellafi napisał/a:"Jestem jakaś nie mądrata, nie wiedziałam co to tata"Wytłumaczcie mi to, jeżeli większość uważa że wszystkim należy sie szacunek , to dlaczego mężowie nie szanują żonBo ci "oni" tak nie uważają. Ale zapewne uważają, że im należy się szacunek. Za to że w ogóle istnieją. Nadejdzie czas, gdy uznasz, że wszystko skończone. I to będzie początek. 16 Odpowiedź przez dellafi 2011-02-07 03:00:55 dellafi Tajemnicza Lady Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-01-12 Posty: 84 Odp: Na szacunek trzeba sobie zasłużyć?Zastanawiam się tak nad znaczeniem słowa szacunek .Szacunek -jako okazywanie podziwu dla drugiego człowieka . OK Trzeba zasłużyć .Szacunek jako uznawanie prawa drugiego człowieka .- do dobrego imienia - nietykalności cielesnej - do posiadania własnych przekonań itd - błędów itd jest niezbywalne . 17 Odpowiedź przez fammefatale 2011-02-08 20:03:08 fammefatale Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-08-01 Posty: 1,709 Wiek: 26 Odp: Na szacunek trzeba sobie zasłużyć? Hm,szacunek należy się każdemu,jednak to od nas w dużej mierze zależy,co z nim szanujemy siebie i innych,myślę,że nas też uszanują,jeśli nie,to my też nie mamy co oczekiwać tego szacunku od kogoś. ?-my only love 18 Odpowiedź przez Smołka 2011-02-12 14:06:25 Smołka Woman In Red Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-05-31 Posty: 253 Odp: Na szacunek trzeba sobie zasłużyć? A mi się wydaje, że zasłużyć to sobie trzeba na brak niestety czasem można sobie na brak szacunku zasłużyć z byt wielkim sercem, naiwnością, ufnością. Wydawałoby się pozytywne cechy, a jednak.. Człowiek nie może niczego nauczyć drugiego człowieka, może mu tylko dopomóc w wyszukiwaniu prawdy we własnym sercu, jeżeli ją posiada. 19 Odpowiedź przez nell999 2011-02-13 04:46:48 nell999 Cioteczka Dobra Rada Nieaktywny Zawód: biurwa ;) Zarejestrowany: 2010-06-21 Posty: 366 Wiek: 29 Odp: Na szacunek trzeba sobie zasłużyć? A ja uwazam ze nic nie dostaje sie w zyciu za darmo - tym bardziej szacunku...Jesli nie pokazesz ze na niego zaslugujesz - to po piesni... Scientists have finally discovered what is wrong with the male brain: On the left side, there is nothing right, and on the right side, there is nothing left Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Z Waldemarem Dąbrowskim, dyrektorem Teatru Wielkiego — Opery Narodowej i byłym ministrem kultury rozmawiamy przed pierwszymi koncertami Ukrainian Freedom Orchestra. To międzynarodowy projekt charytatywny dla ogarniętej wojną Ukrainy — Bez przerwy zastanawiali się, gdzie spadła bomba. Każdego dnia odczuwałem ich cierpienie — mówi o uchodźcach z Ukrainy, których gościł u siebie w domu Opisuje kulisy bojkotu kultury rosyjskiej i nie zawsze optymistyczne reakcje na niego. Pytany o sprawy polityczne i to, co dzieli kulturę i politykę, ocenia: — Nie ma granicy Wraca pamięcią do lat 80. i prac nad pierwszym kapitalistycznym spektaklem w Polsce. W odniesieniu do rosnącej inflacji podkreśla: — Wszyscy będziemy mieć problem W rozmowie pojawia się także kwestia #MeToo w teatrze, w kontekście którego Dąbrowski zwraca uwagę: — Jest cały szereg spraw poza możliwością uchwycenia przez paragrafy Niedawną kontrowersyjną wypowiedź Olgi Tokarczuk nazywa "niefortunną", deklarując chęć rozmowy z noblistką na ten temat Więcej podobnych tekstów znajdziesz na stronie głównej Onetu W Teatrze Wielkim – Operze Narodowej wystartowały próby Ukrainian Freedom Orchestra, składającej się z 74 instrumentalistów i instrumentalistek z Ukrainy. Koncert, który odbędzie się 28 lipca w Warszawie, zapoczątkuje międzynarodową trasę. Orkiestra zagra w 12 miastach i w 13 salach koncertowych a tournée potrwa 25 dni, usłyszymy ich m. in w Londynie, Berlinie, Amsterdamie, Hamburgu, Dublinie, Nowym Jorku oraz Waszyngtonie. Ukrainian Freedom Orchestra jest wydarzeniem charytatywnym. Środki zebrane podczas trasy koncertowej zostaną przekazane Ministerstwu Kultury Ukrainy na pomoc artystom i artystkom. Dodatkowo będzie można dokonywać bezpośrednich wpłat na konto ministerstwa za pośrednictwem strony internetowej, której adres zostanie podany wkrótce. Spotykamy się w gabinecie dyrektora w Teatrze Wielkim — Operze Narodowej. Dawid Dudko: Czy mogę już gratulować? Waldemar Dąbrowski*: Nie. "Wyborcza" ogłosiła, że będzie pan dyrektorem Teatru Wielkiego — Opery Narodowej przez kolejną kadencję. To znaczy, że muszę podpisać kontrakt z Adamem Michnikiem [śmiech]. A mówiąc serio – wszystko wskazuje na to, że tak się stanie, ale oficjalnego dokumentu na razie nie ma. Formalności muszą zostać dopełnione do końca sierpnia. Złożyłem program na kolejne trzy lata, rozmawiamy. Jaki ma pan pomysł na trudne czasy? W dobie coraz wyższej inflacji ludzi może być nie stać na kulturę. Z pewnością wszyscy będziemy mieć problem, chociaż my w Teatrze Wielkim od lat prowadzimy politykę zrównoważonych cen – najtańszy bilet kosztuje tyle co bilet do kina. Ceny w warszawskiej Operze Narodowej nie są porównywalne do Paryża, Berlina czy Wiednia, nawet, jeśli weźmiemy pod uwagę różnice w zarobkach. Oczywiście nie przejdziemy bezboleśnie przez inflację. Budżety polskich rodzin przeznaczone na kulturę będą się zmniejszać. Ale budujemy atrakcyjny repertuar, staramy się docierać do jak największej liczby ludzi, stale rozszerzać nasze grono widzów… Póki co, to się sprawdza. A co w tej sytuacji może zrobić Ministerstwo Kultury? Pytam pana nie tylko jako dyrektora, ale też byłego ministra kultury. Ostatnio spotkałem się z ambasadorem Austrii, który powiedział mi: "Słuchaj, wy macie efektowniejsze produkcje niż Wiedeń". Wiem, to brzmi nieskromnie, ale wspominam o tym, żeby podkreślić, jak wiele pracy wymagają zarówno względy artystyczne, jak i techniczno-organizacyjne. Na końcu wyraża się to w rachunku finansowym z konkretną kwotą. Teraz rosną znacząco ceny wszystkiego, ale wierzę, że dotacja, jaką otrzymujemy z ministerstwa, będzie też odpowiedzią na zmieniające się realia finansowe. "W Warszawie na betonie leżał obrazek, który jest dzisiaj paradnie wystawiany" Na początku lat 90., w przełomowym momencie dla Polski, wyprodukował pan historyczną "Tamarę", nazywaną pierwszym kapitalistycznym spektaklem. Dziś, w historycznie trudnym momencie dla Ukrainy, zaprasza pan ukraińskie artystki i artystów do wielkiego projektu. Jak zrodził się ten pomysł? "Tamara" czy UFO [Ukrainian Freedom Orchestra – red.]? Może jedno i drugie? To może najpierw "Tamara". W połowie lat 80. byłem stypendystą rządu amerykańskiego. Przyjechałem do Waszyngtonu, z szarego kraju nad Wisłą, pozbawionego pieniędzy i powabu, usiadłem w gabinecie poważnego urzędnika Departamentu Stanu. Zapytał: "Jakie masz marzenia?". Wymieniłem katalog swoich marzeń, w którym mieściło się obejrzenie spektaklu "Tamara" na Manhattanie. Pragnienie wzmogło się po wizytach w amerykańskim muzeum: tu Kandinsky, tu Chagall, a tam jakaś Lempika... Tak jej nazwisko wymawiali Amerykanie. Wszyscy pytali: kto to ta cała Lempika? Myśleli, że to Rosjanka. Ja, chociaż ponadprzeciętnie zorientowany w sztuce, też na początku nie wiedziałem, kto to taki, ale szybko dotarłem do ludzi, którzy znali ją osobiście. Dałem sobie słowo honoru, że muszę przywrócić Polsce świadomość istnienia tej niezwykłej artystki, która dzięki swojemu dorobkowi osiągnęła status światowy, a u nas była praktycznie nieznana. Po powrocie ze Stanów Zjednoczonych poszedłem do Muzeum Narodowego w Warszawie, pytając: "Czy mamy jakiś obraz Tamary Łempickiej?". Usłyszałem: "Chyba nie, ale zejdźmy do magazynu". Poszliśmy, a tam licem na betonie leżał obrazek Łempickiej, który jest dzisiaj paradnie wystawiany. Dalej przyszła myśl: skąd wziąć pieniądze na niemal nierealne przedsięwzięcie? Nie mając żadnych funduszy na ten cel, przekonałem amerykańskich producentów, by dali mi za darmo prawa autorskie – rynkowo był to koszt 250 tys. dol.! Udało się też zgromadzić pierwszy w historii polskiego teatru budżet sponsorski – pomógł Pewex, pomógł Warimpex i Bartimpex oraz Orbis, a także paru moich wiedeńskich przyjaciół, którzy zakupili materiały na kostiumy… Budżet Teatru Studio nijak się miał do kosztu tego projektu, w dodatku musieliśmy na kilka miesięcy wyłączyć przestrzeń galerii teatru, bo przecież akcja działa się w jedenastu pomieszczeniach równocześnie. "Tamara" to był film na żywo. Szczęśliwie zaangażowałem do tego przedsięwzięcia Macieja Wojtyszkę, świetnego reżysera teatralnego i filmowego i wybitną scenografkę Izabelę Chełkowską. Wykorzystaliśmy barok stalinowski tworzący iluzję willi Il Vittoriale, w której w areszcie domowym przebywał d’Annunzio. Zamówiłem ponad 20 kopii obrazów, Warszawa wreszcie poznała Tamarę Łempicką, a ja mogłem dać ujście swojej fascynacji osobą Tamary i sztuką. Która to fascynacja wyziera zza pana pleców [spoglądam na wiszący w gabinecie Waldemara Dąbrowskiego wielki obraz Edwarda Dwurnika – red.]. Kiedyś w stanie nadzwyczajnego rozemocjonowania Edward postanowił namalować serię obrazów w hołdzie Pollockowi. To najbardziej realistyczne dzieło w mojej kolekcji. Wyraża emocje, aspiracje i generalnie stan ducha w teatrze operowym tydzień przed premierą. Dopiero z tego pozornie pandemonicznego chaosu wyłania się pewien porządek. Tak jak ze starego może czerpać nowy. Widział pan "Powrót Tamary" Cezarego Tomaszewskiego, symbolicznie nawiązujący do tamtego przedstawienia? To pochlebne, że to, co robiliśmy lata temu, żyje w emocjach i świadomości nowego pokolenia twórców teatralnych. Sam spektakl niewiele miał wspólnego z naszym, ale dlaczego miałby mieć? Dziwne uczucie mi towarzyszyło. Dziwne? Patrzyłem na to z sentymentem i zadziwieniem jednocześnie. Waldemar Dąbrowski (mat. nadesłane przez Teatr Wielki - Operę Narodową) "Bez przerwy zastanawiali się, gdzie spadła bomba. Czułem ich cierpienie" A na orkiestrę złożoną z uchodźców i uchodźczyń z Ukrainy, która po dziewięciu dniach prób i koncercie inauguracyjnym w Operze Narodowej zjeździ świat? Wymyśliła to współpracująca z nami od lat dyrygentka Keri-Lynn Wilson, zafascynowana kulturą ukraińską, prywatnie żona Petera Gelba, dyrektora Metropolitan Opera, z którym się przyjaźnię. Po kilkuminutowej rozmowie zadawaliśmy sobie już nie pytanie o to "czy?", tylko "jak?". Musieliśmy jakoś dotrzeć do konkretnych muzyków z Ukrainy. Ukraiński trębacz z naszego zespołu był przewodnikiem po ukraińskich zespołach operowych i symfonicznych. Dzięki temu, że rząd ukraiński zwolnił potrzebnych nam muzyków z obowiązku służby wojskowej, udało się stworzyć 74-osobowy zespół. Jak pan słyszy, próbują, od wczoraj. Jest wielka mobilizacja i niesamowite emocje! Pozostając w temacie pieniędzy — jak udało się pozyskać na to wszystko fundusze? Z Peterem Gelbem podzieliliśmy się obowiązkami, zapraszając do współpracy światowej rangi agencję impresaryjną Askonas Holt. My jako Teatr Wielki — Opera Narodowa wzięliśmy na siebie obowiązek stworzenia orkiestry: przywiezienia muzyków w większości z Ukrainy, ale i z innych miast, polskich i europejskich oraz zorganizowania 10-dniowej rezydencji wypełnionej oraz rana do nocy próbami. Było to możliwe dzięki błyskawicznej decyzji ministra Piotra Glińskiego, który zagwarantował nam finansowanie tej części operacyjnej projektu. Metropolitan Opera w Nowym Jorku wzięła na siebie obowiązek zagwarantowania sponsorów trasy koncertowej, kontakty z kluczowymi światowymi mediami i włączenie do projektu Askonas Holt. Na granicy ukraińsko-polskiej na muzyków czekali dziennikarze z BBC, New York Timesa czy Polsatu. Askonas Holt jest menadżerem drogi, który umożliwił występy w rozlicznych, prestiżowych salach koncertowych. Foto: Materiały prasowe Ukrainian Freedom Orchestra w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej (mat. nadesłane przez teatr), fot. Karpati&Zarewicz Co chcecie powiedzieć tym projektem? Walcząca Ukraina każdego dnia krwią swoich obywateli podpisuje aplikację do Unii Europejskiej. Tu pokazujemy, jak wielką siłą w walce ze złem może być także sztuka. To protest przeciw agresji na Ukrainę, mocna deklaracja przynależności Ukrainy do Europy, manifest prawa każdego człowieka do samostanowienia i życia w pokoju, ale też celebracja piękna muzyki – w tym muzyki ukraińskiej. Właściwie mottem tej trasy koncertowej są słowa Pierwszej Damy Ukrainy, która zaapelowała, żebyśmy nie przywykli do cierpienia Ukrainy. Podkreśla pan, że muzyka może być potężną bronią przeciwko agresji. I głęboko w to wierzę. Człowiek jest polem gry dobra i zła, w zależności od kontekstu wyzwala się jedno lub drugie. Muzyką wyzwalamy to, co w każdym człowieku dobre, równocześnie mając świadomość obrazów wojny, które miały być już wyłącznie domeną filmów historycznych. Jestem z pokolenia, które nie doświadczyło wojny, ale w uszach pobrzmiewają mi opowieści moich dziadków i rodziców, którzy przy niedzielnym obiedzie niezmiennie wracali do wojennych traum. Przez trzy miesiące gościłem w swoim domu rodzinę dyrektora opery lwowskiej. Potwornie straumatyzowani ludzie, bez przerwy zastanawiali się, gdzie spadła bomba. Każdego dnia odczuwałem ich cierpienie. Czy bojkot rosyjskiej kultury i sztuki również postrzega pan jako broń w trwającej wojnie? To bolesna sprawa. Kochamy Puszkina, Lermontowa, Czajkowskiego. Ale mam wewnętrzny sprzeciw, żeby wielkość kultury rosyjskiej była używana jako makijaż dla tej straszliwej mordy agresora. Z chwilą, kiedy skończy się wojna, wrócą te wszystkie rosyjskie piękności, ale teraz nie ma takiej możliwości. Nasi chórzyści odmawiają śpiewania po rosyjsku – i ja ich rozumiem. Oczywiście niektórzy widzowie narzekają, ale jestem absolutnie przekonany, że zdecydowana większość myśli podobnie jak ja, moje koleżanki i koledzy, inni ludzie kultury. Niegranie Rosjan jest złe, ale jeszcze większym złem jest wojna. Każdy gest, który się jej sprzeciwia, to coś bardzo ważnego. Foto: Materiały prasowe Ukrainian Freedom Orchestra w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej (mat. nadesłane przez teatr), fot. Karpati&Zarewicz "Gdyby pojawiła się próba sterowania, zostają dwie możliwości" Od polityki do kultury jest bardzo niedaleko, wbrew często krążącym opiniom. Nie ma granicy, jest kultura polityki albo polityka kultury. W każdym z nas jest potrzeba zanurzania się w aurę kultury, a polityka powinna pomagać ludziom osiągać dobre cele. Co to znaczy "dobre cele"? Polityka to sztuka mobilizacji ludzi, by poszli w określonym kierunku. O politykach świadczy to, jaki kierunek uznają za słuszny. Polityka to nie jest jakaś abstrakcyjna dyscyplina uprawiana przez kilka tysięcy posłów i radnych. To pojęcie dotyczące każdego z nas, ludzi uczestniczących w życiu społecznym, kształtowanych przez kulturę. Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie. A czy chowanie w kategoriach ideałów patriotycznych dotyczy tylko umierania na barykadach? W moim przekonaniu dotyczy także godnego i mądrego życia, budowania szkół i uniwersytetów. Gdzie jest granica wpływu polityków na kulturę? Pyta pan o to, co byłoby patologią? Albo o to, co nią jest. Patologią jest przekroczenie granic integralności osób czy instytucji. Ktoś próbował wpływać na pana decyzje przez te dziesiątki lat, gdy zarządza pan instytucjami kultury? Nie. Choć zapewne wolałby pan usłyszeć, że ktoś próbował mną politycznie sterować… Gdyby pojawiła się taka próba, zostają dwie możliwości – poddać się albo zrezygnować. Foto: Materiały prasowe Ukrainian Freedom Orchestra w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej (mat. nadesłane przez teatr), fot. Karpati&Zarewicz "Nie ma tu miejsca dla reżyserów, którzy nie szanują innych" A czy o kondycji polskiego teatru świadczy liczba tzw. calloutów, składająca się na największą, jak do tej pory, dyskusję o nadużyciach przemocowych? W jaki sposób pan, jako dyrektor czołowej instytucji kulturalnej w Polsce, przeciwdziała takim praktykom? Zapewne mamy na to pomysł, skoro tutaj nic takiego się nie wydarzyło. A proszę pamiętać, że Teatr Wielki (no właśnie!) to ogromna społeczność, małe miasteczko liczące 1050 osób na etatach. Niech pan przemnoży to przez żony, mężów, rodziców, dzieci, wychodzi z tego Radzymin, z którego pochodzę. Trzeba przede wszystkim pilnować podstawowego pojęcia, które dotyczy każdego człowieka, czyli jego poczucia godności. To bardzo ładnie brzmi, ale jak to robić? W codziennej pracy. Nie uważam, że możemy coś tu rozsądzić regulaminami, choć i one są potrzebne. Trzeba wymagać od siebie nawzajem. Począwszy od dyrektora po osoby wykonujące prace porządkowe – trzeba ukształtować dobrą praktykę, opartą o wzajemny szacunek. Jeśli mnie pan zapyta, jaki jest dziś największy problem w Polsce, to odpowiem: deficyt szacunku, który sobie okazujemy nawzajem. #MeToo jest polem nadużycia, ale wcale nie świadczy o kondycji polskiego teatru. Nadużycia władzy. Dokładnie tak. A przecież im wyższa pozycja w strukturze hierarchicznej, tym większe zobowiązanie wobec wszystkich, z którymi i dla których się pracuje. Jeśli ludzie tego nie rozumieją, to w punkcie wyjścia już przegrali. Zaprosiłby pan do kierowanego przez siebie teatru twórców oskarżanych o nadużycia przemocowe? Zakładając, że, jak najczęściej bywa w takich sytuacjach, nie byłyby to sprawy mające finał w sądzie, bo wiele takich do sądów nie trafia albo są umarzane. Jest cały szereg spraw poza możliwością uchwycenia przez paragrafy. Odpowiadając na pana pytanie, nie, nie ma tu miejsca dla reżyserów, dyrygentów czy innych twórców, którzy nie szanują innych. Nie chcę współpracować z artystą, który uprawia jakąkolwiek formę przemocowego oddziaływania na podporządkowanych sobie w danym momencie ludzi. Dalszy ciąg artykułu pod wideo. "Porozmawiam z Olgą Tokarczuk na ten temat" Wspomnieliśmy teatr i sztukę, wspomnijmy i literaturę. "Nigdy nie oczekiwałam, że wszyscy mają czytać i że moje książki mają iść pod strzechy. Wcale nie chcę, żeby szły pod strzechy. Literatura nie jest dla idiotów". Co pan sądzi o tych słowach? Z całą pewnością to, co pisze Olga Tokarczuk, jest wymagającą literaturą. Natomiast musi być pewien typ książek, które "idą pod strzechy". Każdy człowiek powinien mieć możliwość rozwoju i dojścia do poziomu, który pozwoli mu kiedyś przeczytać Tokarczuk. "Idioci" to dobre określenie? Nie uważam ludzi pod strzechami za idiotów. Mam niezwykły szacunek dla ludzi wsi i tych z obszarów ograniczających możliwość uczestnictwa w kulturze. Bo przecież mówiąc "strzecha", idziemy intuicyjnie w tym kierunku W kierunku ludzi statystycznie gorzej wykształconych, ze znacznie mniejszymi szansami na dostęp do dóbr kultury. Wieś w odróżnieniu od miasta to miejsce życia ludzi blisko natury... O której przede wszystkim pisze Tokarczuk. Jeśli, jak pan wielokrotnie podkreślał, sensem sztuki jest wolność, to czy nie jest nią także otwartość? Nie powiedziałbym takich słów, jak nasza noblistka. To niefortunna wypowiedź, ale nie dołączę do osób ją krytykujących. Mam dla niej mnóstwo podziwu i wdzięczności. Ale na pewno, gdy tylko nadarzy się okazja, porozmawiam z Olgą Tokarczuk na ten temat. Trzeba uważać na słowa, które niosą negatywną wartość emocjonalną. Myślę, że Tokarczuk powiedziała to w chwili wynikającej z temperatury dyskusji, uniesienia. Jestem pewien, że nie miała intencji obrażania kogokolwiek. *** *Waldemar Dąbrowski — w latach 1998–2002 oraz od 2008 r. do dziś dyrektor Teatru Wielkiego — Opery Narodowej, animator kultury, polityk, w latach 2002–2005 minister kultury. Absolwent Wydziału Elektroniki Politechniki Warszawskiej, a także Executive Programme for Leaders in Development na Harvard University. Działalność menadżera i animatora kultury zaczynał w latach 70., prowadząc klub studencki Riviera-Remont. W 1982 r. objął wraz z Jerzym Grzegorzewskim dyrekcję Centrum Sztuki Studio w Warszawie, był producentem ponad 70 spektakli Studio, w tym historycznej "Tamary" — pierwszego kapitalistycznego przedstawienia w Polsce.
dlaczego mężowie nie szanują żon